Drodzy czytelnicy już niebawem pojawi się kolejny post z fotorelacji powstawania wina, tym razem ukaże się wino z Mniszka Lekarskiego, potocznie zwanego "Mleczem". Jednakże poświecę tutaj miejsce dla ciekawostek związanych z samym winem. Tutaj mamy przykład ciekawego zastosowania dla leżakowania wina na dnie oceanu. pozdrawiam!
Od czasu do czasu poszukiwaczom skarbów
udaje się natrafić na wrak starego okrętu na dnie morza. Czasem zdarza
się także, że znajdują na nim dobrze zachowane butelki wina. W czerwcu
na aukcję trafiły dwie butelki szampana z początku XIX wieku, znalezione
we wraku na dnie Bałtyku. Kolekcjoner kupił je za 30 tysięcy euro.
Być może właśnie jedna z takich historii była inspiracją dla
Pierro Lugano, który od 35 lat prowadzi sklep z winem na włoskiej
Rivierze. Lugano kilka lat temu zajął się także produkcją wina, głównie
musującego. Szybko się okazało, że małe zaplecze jego sklepiku
zdecydowanie nie wystarcza do przechowywania wina w okresie dojrzewania.
- Któregoś dnia wpadł mi do głowy pomysł: a gdyby tak umieścić wino w
morzu - opowiada Lugano. - Pomyślałem, że to świetna idea. Pod wodą
panują dużo lepsze warunki niż w jakiejkolwiek piwnicy, zwłaszcza dla
wina musującego. Temperatura jest idealna, nie ma tam światła i
powietrza, panuje stałe ciśnienie, mające świetny wpływ na bąbelki w
winie.Zanim skrzynie z butelkami trafiły na dno Morza Śródziemnego, Pierro Lugano musiał stoczyć prawdziwą wojnę z wszechobecną we Włoszech biurokracją. Na jego szczęście, pomysł z umieszczeniem wina pod wodą bardzo spodobał się ministrowi rolnictwa, który dał zielone światło dla projektu. W maju 2009 roku 6500 butelek wina zrobionego rok wcześniej według tradycyjnej metody, bez dodatku cukru z winogron Bianchetta i Vermentino zostało opuszczone na dno morza. Umieszczone w stalowych klatkach znajdowały się przez 13 miesięcy na głębokości 60 metrów pod powierzchnią.
- To było wielkie ryzyko, bo nikt wcześniej nie robił czegoś takiego - opowiada Lugano. - Kiedy zaczęliśmy podnosić klatki, nie wiedzieliśmy, co zobaczymy. Okazało się, że butelki są pokryte glonami, na niektórych były przyczepione ostrygi i krewetki. Cóż, zawsze wiedziałem, że wino świetnie pasuje do owoców morza!
Wino zostało nazwane "Abissi" (po włosku: głębia) i trafiło do sprzedaży. Niedawno na powierzchnię wydobyto drugą edycję "Abissi". Niestety dla Lugano, cena sprzedaży jest znacznie niższa niż butelek wyławianych z wraków po setkach lat "leżakowania".
http://www.6win.pl/6win/1,108564,10215038,Wino_dojrzewa_na_dnie_morza.html
Artykuł bardzo fajnie się czytam, proponuje zmienić kolorystykę bloga na trochę jaśniejszą, bo oczy się strasznie męczą przy tych kolorach, a chciałoby się poczytać dalej...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post. Fajnie, że ktoś jeszcze tak ładnie pisze.
OdpowiedzUsuńCiekawie piszesz. Dobry post ;)
OdpowiedzUsuńNiezwykle interesujący wpis. Znalazłam tu same ciekawe informacje.
OdpowiedzUsuń